Czy opłaca się programować retro komputery? Wywiad z Michałem Taszyckim
Rozmawiamy z Michałem Taszyckim, twórcą 64bites.com, o tym, czy w dobie, kiedy technologia błyskawicznie się rozwija, warto wracać do starych rozwiązań i uczyć się programować na platformach retro.
Opowiedz czytelnikom o sobie. Skąd w ogóle u Ciebie pasja do programowania?
Wszystko zaczęło się od pasji do gier wideo. Jeszcze w podstawówce wrzucałem żetony do automatów oraz grałem u kolegów, którzy na komunię dostali pierwszy komputer.
Kiedy w końcu dostałem swój, okazało się, że przez różnice w oprogramowaniu nie potrafię uruchomić żadnej gry. To wymusiło sięgnięcie po instrukcję obsługi. W trakcie lektury odkryłem, że zawierała ona nie tylko komendy służące do uruchamianie programów, ale również mały podręcznik programowania.
Wtedy jeszcze nie do końca wszystko rozumiałem, ale przepisywałem proste programy i modyfikowałem je, żeby dowiedzieć się jak działają. Często okazywało się to ciekawsze niż tylko granie.
Dlaczego wybrałeś Commodore 64. Czy z tym komputerem wiąże się w Twoim życiu jakaś szczególna historia, czy może – jak w wielu przypadkach – to właśnie ten komputer kupili Ci rodzice i tak już zostało?
Commodore 64 dostałem od mojego dziadka i był to mój pierwszy komputer – ten sam, na którym nie potrafiłem uruchamiać gier. Od dawna jednak nie miałem z nim styczności.
W dzieciństwie pisałem tylko proste programy w BASICu, podczas gdy wszystkie gry i dema powstawały w asemblerze. Wtedy nie bardzo miałem jak się go nauczyć. O internecie mogłem tylko pomarzyć a nawet w miejskiej bibliotece nie było książek o Commodore 64.
Dopiero parę lat temu, dla odmiany od programowania obiektowego, funkcyjnego i projektowania “poważnych” aplikacji, zacząłem bawić się asemblerem. Okazało się to doskonałą odskocznią od codziennej pracy programisty. Lubię wertować stare książki w poszukiwaniu informacji o asemblerze, ale zajmuje to sporo czasu. Stąd wziął się pomysł, by uczyć innych rzeczy, o których niedawno ja sam nie miałem pojęcia.
Stworzyłeś stronę 64bites.com, dzięki której chętni mogą zgłębiać tajniki programowania na 8-bitowym komputerze Commodore 64. Czy możesz zdradzić, jaką popularnością cieszą się prezentowane przez Ciebie epizody? Czy któryś z nich pozostał Ci z jakichś względów na dłużej w pamięci?
Powiem tak: Ponad rok temu rzuciłem nieźle płatną pracę programisty. Od tego czasu zajmuję się tworzeniem cotygodniowych filmów o programowaniu w asemblerze na komputer, który od ponad dwudziestu lat nie jest produkowany. Do tej pory nie udało mi się zbankrutować.
Mój newsletter, na który wrzucam często darmowe odcinki i ciekawostki ze świata ośmiu bitów, liczy już prawie tysiąc odbiorców i liczba ta stale rośnie.
Z mojej strony ciężko jest wybrać jeden odcinek. Mimo, że każdy z nich trwa około pięć minut, zwykle spędzam nad nim około dwóch dni i staram się znaleźć coś ciekawego zarówno dla starych wyjadaczy, jak i całkowitych nowicjuszy.
Zwykle sam, w trakcie tego procesu, odkrywam coś niesamowitego i cieszy mnie jeśli mogę to pokazać w nagraniu. Ostatnio na przykład tworzyłem odcinek o generowaniu dźwięku na Commodore 64 i odkryłem, że błąd sprzętowy powodujący pyknięcie przy zmianie głośności był wykorzystywany przez programistów do odtwarzania ludzkiej mowy.
Czy jest coś, czym chciałbyś się pochwalić jako programista?
Chyba najbardziej cieszą mnie te małe rzeczy. Pracowałem dla dużych firm takich jak Sabre czy Base, ale bardziej od tworzenia poważnych aplikacji jestem dumny z programowania efektów cząsteczkowych w jednej z pierwszych gier na Playstation 3 – “Motorstorm” i przenoszenia “Saints Row 2” z Xbox 360 na PC.
Lubię też eksperymentować z łączeniem nowych technologii ze starym sprzętem. Stworzyłem na przykład bibliotekę służącą do testowania programów w asemblerze na Commodore 64. Takie biblioteki są na co dzień wykorzystywane przez zawodowych programistów, ale w świecie ośmiobitowych komputerów to absolutna nowość. Zawsze spotykam się z rozbawieniem i niedowierzaniem ze strony kolegów z branży, gdy zaczynam im opowiadać jakich trików musiałem użyć, by to narzędzie zadziałało.
Moda na tematykę retro wciąż jest widoczna i rozwija się. Ma na to wpływ nostalgia i chęć przeniesienia się w dawne czasy, ale także ciekawość tego, jak rynek gier, komputerów i konsol kiedyś wyglądał, co można zaobserwować przede wszystkim u młodego pokolenia. Jak myślisz, czy jest to pozytywne czy raczej pamięć o dawnej świetności niektórych tytułów powinna pozostać u tych, którzy w tamtych czasach mieli możliwość rozwijać się z konkretnymi grami? Nie brakuje dzisiaj głosów, że np. tak przez wszystkich uwielbiany Mortal Kombat jest dzisiaj po prostu kiepską produkcją. Czasopisma traktujące o nowych grach powracają do dawnych tytułów i wystawiają im krzywdzące, moim zdaniem, oceny, porównując je do współczesnych gier. Z drugiej strony już niedługo na polskim rynku zadebiutuje nowe czasopismo poświęcone w całości tematyce retro. Jakie jest Twoje zdanie?
Z mojej perspektywy moda na tematykę retro idzie jak burza. Widać to nie tylko w grach, ale też w całej popkulturze. Widzimy na przykład powroty seriali, takich jak “Archiwum X”, czy “Mac Gyver”.
Cieszy mnie, że w dużej mierze nie jest to tylko odgrzewanie starych kotletów. Twórcy zdają się rozumieć, że aby odnieść sukces potrzebują zarówno umiejętnie wykorzystać nostalgiczne emocje, jak i dostosować się do realiów naszych czasów. Dobrym przykładam jest serial “Stranger Things” oraz gra “Shovel Knight”. Obie te produkcje nawiązują do minionej ery, czerpiąc inspirację z wielu źródeł. Jednocześnie pokazują coś świeżego, co może połączyć pokolenia.
Mortal Kombat chyba nie przetrwał aż tak źle próby czasu. Cały czas da się w niego pograć. Gorzej jest z grami, które wymagały więcej zaangażowania, teraz nasza uwaga jest odciągana na wszystkie strony i po prostu nie mamy na nie cierpliwości.
Cieszy mnie każda inicjatywa w tematyce retro, czy jest to odświeżenie jakiegoś tytułu, czy też nowe czasopismo pokazujące nowemu pokoleniu stare perełki.
Ja swoją cegiełkę dokładam przez 64bites i chciałbym, by podobne inicjatywy powstały dla innych komputerów. Z chęcią nauczyłbym się programować ZX Spectrum, Amigę czy Atari.
Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś przekazać czytelnikom, a także osobom, które zechcą zmagać się z programowaniem na platformach retro?
Jak mówi stare chińskie przysłowie: “Najlepszy moment na zrobienie gry na Commodore 64 był trzydzieści lat temu, kolejny jest dziś.” Choć całkiem możliwe, że coś pomyliłem i w przysłowiu chodziło o sadzenie drzewa. Mimo to przekaz pozostaje zaskakująco podobny.
Wiele osób, łącznie ze mną, od dzieciństwa marzyło o zrobieniu gry na swojego ośmiobitowca. Dziś mamy narzędzia, o których twórcom gier z tamtych czasów się nie śniło. Nie potrzeba nawet oryginalnego sprzętu. Kiedyś programy zapisywało się na kasetach lub dyskietkach, a teraz wystarczy laptop z emulatorem. Jeśli już trzeba przetestować coś na prawdziwym Commodore 64, można skopiować program za pomocą dysku USB albo nawet wykorzystać modem łączący się z Wi-Fi.
Żyjemy w bardzo ciekawych czasach.
Dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów.
Dziękuję również. Wszystkiego dobrego.
_____________________________________________
Zapraszamy do naszego e-sklepu, gdzie znajdziecie szeroki wybór produktów w bardzo atrakcyjnych cenach. Polecamy również profil Vip Multimedia na Facebooku.